17 kwietnia 1995 r. o świcie w dziesięciopiętrowym bloku przy alei Wojska Polskiego 39 w Gdańsku eksplodował gaz zgromadzony w piwnicy. Prokuratura stwierdziła, że przyczyną wybuchu było rozszczelnienie instalacji gazowej, poprzez celowe odkręcenie dwóch korków odwadniaczy, a ulatniający się gaz wytworzył mieszaniną wybuchową. Ustalono, że korki wykręcił jeden z mieszkańców wieżowca. Śledztwo jednak umorzono, bo sprawca zginął w wyniku wybuchu.
Wybuch nastąpił po zapaleniu światła przez jedną z lokatorek, która w drugi dzień świąt Wielkanocnych zeszła nakarmić zaprzyjaźnione koty. Zdaniem specjalistów, budynek uniósł się w górę na wysokość około jednego metra, po czym opadł miażdżąc doszczętnie trzy dolne kondygnacje. W gruzach i płomieniach pożaru zginęły 22 osoby. 49 mieszkańców udało się uratować, wśród nich było 12 rannych.
Po wybuchu budynek groził zawaleniem, dlatego następnego dnia zdecydowano o całkowitym wysadzeniu go w powietrze, aby móc wydobyć pozostałe ciała ofiar.
Po dwóch latach od tragedii niektórzy ocalali z tragedii wprowadzili się do nowego, postawionego w tym samym miejscu, bloku. Już nie wieżowca, ale budynku czterokondygnacyjnego. I bez instalacji gazowej.