Prawdziwą osobliwością w naszym kraju jest trzypokoleniowa rodzina Musiałów z Aeroklubu Jeleniogórskiego latająca szybowcami. Rodzinną pasję rozpoczął Jerzy Musiał (71 lat), pilot samolotowy, instruktor szybowcowy, posiadacz złotej odznaki szybowcowej z trzema diamentami. Bakcylem latania zaraził on swego syna – Jacka Musiała (47 lat), dziś instruktora i pilota I klasy, posiadacza złotej odznaki szybowcowej z dwoma diamentami, obecnie dyrektora Aeroklubu Jeleniogórskiego oraz dwóch wnuków: Marcina i Marka. Jerzy Musiał, który w jednym z ostatnich wywiadów zdradził swój sekret dotyczący pasji związanej z ustanawianiem wszelkich rekordów, czy zdobywaniem licznych nagród, przyznaje, że czuję się spełniony, gdy ma możliwość przekazywania swojej wiedzy i doświadczenia młodszym pokoleniom, które z równym zamiłowaniem, jak on niegdyś, teraz patrzą w swoją przyszłość związaną z awiacją. Ponadto pan Jerzy chcący sprawdzić wiarygodność zamiłowania syna do samolotów skrzętnie utrudniał mu życie w przestworzach.
Jerzy na swoje 60-lecie miał już na koncie 4000 godzin w powietrzu. Pierwszy lot odbył w 1953 roku. O bujaniu w chmurach wie wszystko. Jego pierwsza Diamentowa Odznaka Szybowcowa nosi numer 1075 na świecie, a 229 w Polsce. Zdobył ją na Musze w 1959 roku za „przelot docelowy z oznaczeniem miejsca lądowania”. Leciał 355 kilometrów od Grudziądza do Lublina. Drugi diament za osiągnięcie wysokości 5 tysięcy metrów „w locie swobodnym po wyczepieniu od samolotu” dostał w 1961 roku. Trzeci diament (za trzy dostaje się najwyższe odznaczenie – Złotą Odznakę Szybowcową) otrzymał za przelot 535 kilometrów znad jeziora Sława pod Grudziądz. Lot trwał ponad 8 godzin.